Meimei, mistrzyni herbaty kung-fu z Suzhou |
„Herbata
kung-fu w dawnych czasach dostępna była tylko klasom posiadającym,
ale dziś, dzięki zdobyczom rewolucji, dostępna jest dla
wszystkich”, mówi mistrzyni ceremonii.
Ceremonia, jak się nietrudno
domyślić, odbywa się w Chinach Ludowych. Konkretnie przy ruchliwej
ulicy w samym centrum Szanghaju, niedaleko odnowionego na użytek
turystów Starego miasta. Ceremonia też jest dla turystów, za
drogie pieniądze, z towarzyszeniem tłumaczy. Mistrzyni ceremonii
wyjaśnia każdy gest. Utensylia – czareczki, imbryczek, figurka
Luya – stoją na drewnianej tacy z podwójnym dnem. Dolna część
jest głęboka i przykryta kratką, przez która przepływa rozlana
woda. A woda lub też zaparzona herbata rozlewana jest celowo.
Czareczki trzeba nagrzać gorącą wodą, aby herbata w momencie
picia miała odpowiednią temperaturę. Obok tacy stoi waza w tym
właśnie celu, przed nalaniem herbaty czareczki są tam maczane za
pomocą drewnianych szczypiec. Czareczki są maleńkie, mieści się
w nich może łyk herbaty. Imbryczek też maleńki jak piąsteczka,
mieści się w nim kilka łyków. Obok tacy stoi elektryczny
czajniczek, z którego do imbryczka co chwilę nalewana jest woda.
Herbata w ceremonii kung-fu zaparzana jest wielokrotnie, przy czym
pierwsze parzenie przeznaczone jest nie dla gości, tylko dla Luya,
którego figurka stoi na tacy. To dla niego pierwsze parzenie
wylewane jest na tacę.
Mistrzyni ceremonii trajkoce jak
nagrana. Mówi akurat tyle czasu, by nalewana herbata przybrała
odpowiednią temperaturę. W naszym przypadku to nie działa,
ponieważ mistrzyni ceremonii mówi wszystko po chińsku, zatem na
nasz użytek trzeba dodać tłumaczenie. W tym czasie herbata stygnie
i pijemy letnią. W elektrycznym czajniczku koło tacki gotuje się
następny wrzątek. Nie ma piecyka na węgiel drzewny, nie ma
wachlarza z ułamanym rąbkiem, który rozdmuchuje się żar. Za
oknem słychać szum ulicy.
To ciekawe – niby wszystko
jest jak w starych chińskich księgach o ceremonii herbaty, ale
jednak coś jest nie tak. Ceremonia herbaty ma teoretycznie prowadzić
do uspokojenia, ale to trajkotanie mistrzyni ceremonii jakby tu nie
pasuje. Ten szum ulicy na zewnątrz też nie bardzo. Chińskie księgi
o herbacie, a napisano ich sporo, powiadają, że ceremonia powinna
się odbywać w odpowiednim miejscu. Należy unikać miejsc, gdzie
słychać jazgot ruchliwych ulic w centrum miasta. Lepiej znaleźć
chatynkę gdzieś na odludziu, najlepiej jakiś pawilon w górach,
gdzie szum wiatru wśród gałęzi sosen będzie towarzyszył
pyrkotaniu wody w czajniczku. Jeśli w góry za daleko, to może być
pawilon w ogródku. Niegdyś co zamożniejsi budowali sobie w
ogrodach takie pawilony specjalnie do picia herbaty. Księgi o
herbacie kung-fu podają charakterystyczny szczegół: wachlarz do
rozdmuchiwania żaru pod czajniczkiem powinien mieć ułamany rąbek,
zgodnie z chińskim powiedzeniem, że nic co bez uszczerbku nie jest
doskonałe. Elektryczny czajniczek eliminuje zarówno węgiel drzewny
jak i ów wachlarz, a można się domyślać, że nie są to
pozbawione znaczenia elementy ceremonii. Można sobie wyobrazić, że
zapach żaru z piecyka mieszający się z – powiedzmy – zapachem
mokrej gleby w czasie deszczu mają istotny wpływ na atmosferę
ceremonii.
Niemniej istotna jest
odpowiednia woda. Wedle klasycznych autorów najlepsza jest woda z
dużych rzek pobrana na środku, gdzie prąd jest wartki, woda wolno
płynąca przy brzegu i stojąca woda ze studni jest gorszej jakości.
Wedle jednego z autorów naprawdę dobra woda powinna być pobrana
nie tylko na środku rwącej rzeki, ale w dodatku najlepiej dwa metry
pod powierzchnią. Znana jest anegdota o słynnym mistrzu Luyu, który
spróbowawszy wody zdemaskował nieuczciwego sługę jednego z
wielmożów. Sługa miał przywieźć wodę nabraną na środku rzeki
Jangcy w wąwozie, gdzie rzeka przełamuje się przez góry, ale
zapomniał o tym i nabrał wody dopiero przy brzegu.
Jeśli
ktoś wyczuwa tu powiew buddyzmu Zen, to ma całkowitą rację. To
właśnie z buddyzmu Zen wywodzi się ceremonia herbaty. Wedle
legendy to żyjący w VI wieku Bodhidharma, Pierwszy Patriarcha Zen,
odpowiedzialny jest nawet za powstanie krzaków herbaty. Dniami i
nocami siedział Bodhidharma przed ścianą jaskini, usiłując
skupić swą uwagę na Pustce, na Bezdennej Głębi. Wokół panowała
absolutna Cisza, ale jedna rzecz niepomiernie go drażniła: jego
własne opadające powieki. Opadały i opadały, nie mógł tego
opanować; w końcu, wściekły, oderwał je i wyrzucił daleko za
jaskinię. To pomogło, powieki przestały opadać. Z
wyrzuconych powiek wyrosły krzaki, których liście mają kształt
ludzkich oczu. Później mnisi założonego przez Bodhidharmę zakonu
zwanego Zen - co znaczy Skupienie - zaparzali te liście
przyrządzając napój, który w przedziwny sposób powstrzymywał
powieki od opadania. Napój, który pomagał skupić się na Pustce.
Powstawały klasztory Zen i przyklasztorne ogrody, w których
uprawiano krzewy owego ziela, nazwanego później herbatą.
Powstawała zakonna reguła i klasztorny ceremoniał, do którego
włączone zostało także uroczyste picie herbaty.
Dwa stulecia później w
Klasztorze Smoczej Chmury w prowincji Hubei wychowywał się od
najmłodszych lat chłopiec imieniem Luyu; rodzice porzucili go jako
niemowlaka na brzegu rzeki, a odnalazł i adoptował opat klasztoru.
Wychowany od dzieciństwa w klasztornej dyscyplinie, Luyu nie został
słynnym mistrzem medytacji, nauczył się jednak czegoś innego:
zaparzania herbaty. Nie tylko nauczył się, ale doprowadził do
takiej perfekcji, że od jego czasów zaparzanie herbaty zaliczone
zostało w Chinach do sztuk pięknych. Osiągnął taką popularność,
że cesarze Tang zapraszali go na swój dwór, a napisana przezeń
księga "Cha Jing" (Sutra Herbaty) zapewniła mu sławę
wiekopomną. W historii Chin znany jest dziś jako Pierwszy Wielki
Mistrz Herbaty.
Czarka z czasów dynastii Song |
Oto, czego nauczał Lu Yu.
Najlepsza herbata pochodzi z plantacji na pograniczu prowincji
Zhejiang i Jiangsu. Zbierać ją należy wczesnym rankiem, najlepiej
zacząć zbiór nieco przed świtem i skończyć tuż po wschodzie
słońca. Najlepsze są pączki i pierwsze listki z młodych gałązek,
herbata zawierający drugie listki jest gorszej jakości. Jeszcze
tego samego dnia należy listki poddać obróbce nad parą i ugnieść
w brykieciki, które po wyschnięciu będą twarde jak cegiełki.
Bardzo ważna jest też woda do zaparzania herbaty: najlepsza jest ze
środka dużej rwącej rzeki, następnie z szybko bijących źródeł;
woda stojąca, ze studni, jezior czy z brzegu rzeki, jest gorszej
jakości. Najlepsza woda w kraju pochodzi ze środka rzeki Yangze w
miejscu, gdzie przełamuje się ona przez góry. Przy zaparzaniu
herbaty należy uważać na stopień wrzenia. Pierwsze wrzenie jest
wtedy, kiedy bąbelki jak rybie oczka pojawiają się na powierzchni
- wtedy należy wrzucić szczyptę soli. Drugie wrzenie jest wtedy,
kiedy bąbelki są jak sznury korali przyczepione do dna - wtedy
należy wrzucić przypaloną nieco na brykieciku i sproszkowaną
herbatę. Trzecie wrzenie jest, kiedy woda dziko się gotuje - wtedy
trzeba dodać odrobinę zimnej wody. Nie należy dodawać masła,
mleka ani przypraw, które zabijają smak szlachetnego napoju;
jedynym dopuszczalnym dodatkiem jest sól.
Wpływ mistrza Luyu był
ogromny, od jego czasów parzenie herbaty zalicza się do sztuk
pięknych. Ale sztuka jak to sztuka, zmienia się z czasem, w każdej
epoce inne panują style. W późniejszych epokach pisano kolejne
księgi, z których wiemy jak wtedy wyglądała ceremonia herbaciana.
Luyu żył w czasach dynastii Tang, w czasach dynastii Song
najważniejszą księgą o herbacie jest "Dakuan Chalun",
pióra samego cesarza Huizonga. Cesarz Huizong był raczej kiepskim
politykiem, który będąc głową potężnego państwa zdołał
utracić połowę swego władztwa, zasłynął jednak jako jeden z
najwybitniejszych artystów w dziejach Chin - malarz, kaligraf i
mistrz herbaty. Jego księga opisuje proces zaparzania gest po
geście; metoda zmieniła się radykalnie od czasów Lu Yu. Nie
używano już żadnych dodatków, nawet soli. Herbatę zaparzano
wodą, która się właśnie przestała gotować; zaparzano ją w
naczyniu, z którego następnie ją pito. Zmieloną na proszek
herbatę wsypywano do czarki, zalewano wrzątkiem, a następnie
utrzepywano specjalną zrobioną z bambusa trzepaczką tak, aby na
powierzchni pojawiła się pianka. Czarka powinna być dość
głęboka, by podkreślić kolor herbaty, i na tyle szeroka, by
swobodnie operować trzepaczką; powinna być też ciemnego koloru,
aby podkreślić kolor herbaty. Najlepsza herbata (pisał Huizong)
jest biała po zaparzeniu; jeśli przy zbiorze była zbyt słabo
parowana, po zaparzeniu będzie błękitnoszara; zbyt mocno parowana
będzie szarawobiała po zaparzeniu; żółtawobiała po zaparzeniu
będzie herbata, która przed zbiorem miała zbyt ciepłą pogodę i
pędy rosły zbyt szybko.
Pawilon w ogrodzie w Suzhou |
Sztuka herbaty była impulsem do
rozwoju ceramiki, czasy dynastii Sung to epoka niezwykłego rozkwitu
tego rzemiosła. Powstawały naczynia pokryte glazurą, do której
dodawano barwniki w ten sposób, że się w czasie wypieku rozlewały
w nieregularne i nieostre plamy. Po wypieku gwałtownie obniżano
temperaturę pieca, wskutek czego glazura pokrywała się siatką
delikatnych pęknięć, w które niekiedy dla podkreślenia
wpuszczano następnie inny barwnik. Do herbaty używano często
czarek typu jianyao, pokrytych ciemną, czarnobrązową lub
błękitnofioletową glazurą. Czarki te w czasie wypieku stały do
góry dnem, a nie pokryty glazurą brzeżek pokrywano następnie
złotym paskiem. Nie produkowano wtedy jeszcze czajniczków - te
weszły w użycie w późniejszym okresie.
Używanie
czajniczka zalecał Xiu Zeshu, słynny mistrz herbaty z czasów
dynastii Ming i autor kolejnego traktatu na ten temat: "Cha
Shu". Znów metoda radykalnie się zmieniła: przy produkcji nie
formowano już brykiecików, lecz suszono listki pozwijane w
kuleczki, a zaparzano je w specjalnym imbryczku, rozlewając
następnie do maleńkich kubeczków. Xiu Zeshu radzi nalać wrzątku
do imbryczka, wrzucić listki, odczekać trzy oddechy, rozlać do
kubeczków, wlać z powrotem do imbryczka, odczekać kolejne trzy
oddechy, rozlać i podawać gościom. Opisuje też on szczegółowo
pawilon herbaciany, w którym przyjmuje się zaproszonych na herbatę
gości. Powinien być on dobrze oświetlony i czysty. Dwa przenośne
piecyki mają stać pod ścianą i pod przykryciem, by przewiew nie
rozwiewał popiołu. Inne przybory mają stać na półce na zewnątrz
i też pod przykryciem, wnoszone mają być tylko wtedy, kiedy są
właśnie używane. Pawilony w takim stylu można dziś jeszcze
oglądać w Suzhou, w słynnych ogrodach tego miasta. Wewnątrz tylko
podstawowe sprzęty, mały stół i krzesła.
Czarki do herbaty z czasów Song
można dziś zobaczyć, ale nie można z nich pić herbaty, bo stoją
za szkłem w muzeach. Ogrody w Suzhou to dziś też muzea, główna
atrakcja turystyczna tego miasta. Jest ich tam sporo i kupiwszy bilet
można je zwiedzić, to znaczy przeciskać się po alejkach w tłumie
chińskich turystów (których jest bardzo dużo). Herbata kung-fu w
Szanghaju to może nie główna atrakcja turystyczna tego miasta, ale
też atrakcja. Dzięki zdobyczom rewolucji dostępna dla wszystkich,
jeśli mają pieniądze oczywiście, bo nie jest to atrakcja tania.
A gdzie powiew Zen?
Wywiało.
Utensylia do herbaty kung-fu |
No comments:
Post a Comment