(...)Istotom żyjącym w tym Kraju Obudzonego zupełnie jest nieznane pojęcie własności. Istoty przechodzące i idące przez ten Kraj Obudzonego nie czują wcale przyjemności ani cierpienia, stawiają kroki bez pragnienia, z pragnieniem nie stawiają kroków, nie myślą o istotach. I znów, Anando, istoty urodzone w tym świecie zwanym Sukhâvatî nie znają w ogóle pojęcia "innych", nie znają pojęcia "siebie", nie znają pojęcia nierówności, nie znają pojęcia zmagania, nie znają pojęcia sporu, nie znają pojęcia sprzeciwu. Pełne zrównoważonej myśli, pełne dobrej myśli, pełne troskliwej myśli, pełne czułej myśli, pełne użytecznej myśli, pełne spokojnej myśli, pełne stanowczej myśli, pełne niestronniczej myśli, pełne niezmąconej myśli, pełne myśli skupionej na mądrości wiodącej na drugą stronę, posiadłszy wiedzę będącą solidną podstawą wszelkiej myśli, wiedzą równi oceanowi, mądrością równi górze Meru, posiadając wiele rozlicznych cnót, wsłuchując się w muzykę Obudzonego, doceniając muzykę Obudzonego, porzucają one oko cielesne, patrzą jedynie okiem Mądrości(...)
(Sukhavativyuha)
Budda Bezmiernyblask, czyli Amida, przybywający na chmurze |
W tym samym mniej więcej czasie w klasztorze Gango-ji w Nara żył mnich imieniem Chikô. Pewnej nocy miał on przedziwny sen: oto sam Takprzeszedł Bezniernyblask (czyli Budda Amida) wręczył mu obraz, polecił dobrze go sobie zapamiętać, po obudzeniu namalować i następnie skupiać na nim swój umysł w czasie medytacji. Obraz ten również przedstawiał Kraj Bezmiernegoblasku, choć nieco mniej skomplikowany niż tkanina z Taima.
W 996 roku mnich z zakonu Hossô imieniem Shôkai wędrował do Kyôto, by tam otrzymać dwie mandale tantryczne. Po drodze spotkał nieznanego mnicha, który wręczył mu rysunki przedstawiające Kraj Bezmiernegoblasku i powiedział, że skupiając umysł na tych przedstawieniach można sobie zapewnić odrodzenie w owym kraju. Rysunki przypominały obrazy z Taima i z Gango, ale różniły się szczegółami. Wyjaśniwszy wszystko ów nieznany mnich znikł, a Shôkai doszedł do wniosku, że był to Bojownik o Obudzenie Słuchającypłaczówświata.
Te w tak niezwykły sposób otrzymane obrazy były bardzo potrzebne w średniowiecznej Japonii. Koncentracja umysłu na Kraju Bezmiernegoblasku (zwanego Czysą Ziemia) była wówczas popularna. Zakon Tendai stosował, pośród wielu innych praktyk, coś co nazywano po japońsku jôgyô-zammai: przez dziewięćdziesiąt dni od rana do wieczora recytowano wezwanie imienia (brzmiące po japońsku Namu Amida Butsu), obchodzono w koło posąg Bezmiernegoblasku i medytowano zgodnie ze wskazówkami sutry Amitâyurdhyâna. Zakon Shingon teoretycznie bardziej się koncentrował na praktykach tantrycznych, tym niemniej skupianie umysłu na Bezmiernymblasku nie było tam nieznane, a w dwunastym wieku mnich Chingai utworzył odrębną gałąź tego zakonu zajmującą się głównie praktykami wiodącymi do odrodzenia w Czystej Ziemi. Zapotrzebowanie na obrazy przedstawiające Czystą Ziemię było duże. Kopiowano je tak jak sutry i wieszano w świątyniach jako pomoce do medytacji.
Takie przedstawienia Czystej Ziemi Japończycy nazywają słowem mandara; czyli tak samo, jak tantryczne schematy Niewidzialnego Świata. Jest to oczywiście sanskryckie słowo mandala, oznaczające dosłownie "krąg". W buddyjskiej terminologii słowem tym określano krąg ziemi u stóp drzewa, pod którym Mędrzec Sakyów dostąpił Obudzenia. Spośród japońskich mandar Czystej Ziemi najmniej skomplikowana jest Chikô Mandara. Namalowana jest w z grubsza zbieżnej perspektywie, ale ikonograficznie podzielona jest na sześć poziomych pasów. Dolny pas, a w perspektywie obrazu pierwszy plan, nazywa się bugaku-dan, czyli przestrzeń tańca i muzyki: po bokach lotosowego stawu siedzą postacie grające na różnych instrumentach, a na dwóch mostach prowadzących na centralnie położoną wyspę znajdują się dwie postacie tańczące. Następny pas, i następny plan, nazywa się hôsui-dan, czyli przestrzeń kryształowej wody: jest to staw z lotosami, z których niektóre są w pąkach, a inne otwarte z małymi dziećmi wewnątrz. Następny pas nazywa się hôchi-dan, czyli ziemia z drogich kamieni, rosną na tej ziemi drzewa również z klejnotów. Następny pas nazywa się shôson-dan, czyli przestrzeń dworu Obudzonego: centralną postacią jest tam siedzący na lotosowym tronie Bezmiernyblask, po jego lewej stronie (czyli po prawej stronie obrazu) siedzi na podobnym lotosie Słuchającypłaczówświata (czyli po japońsku Kannon), po jego prawej stronie siedzi Wielkasiła (czyli po japońsku Seishi), a wokół jest tłumek mniejszych postaci. Następny pas nazywa się rôkaku-dan, czyli przestrzeń wielopiętrowych budynków, które wznoszą się za plecami i nad głowami Amidy i jego dworu; jest to architektura w stylu chińskim, z krzywymi dachami. Najwyższy pas nazywa się koku-dan, czyli pusta przestrzeń. Mandara ta była wielokrotnie kopiowana, w świątyni Gango-ji w Nara znajduje się kilka takich kopii, najstarsza z dwunastego wieku. Cudowny oryginał mnicha Chikô niestety zaginął.
Pisana złotym atramentem sutra z ilustracją przedstawiajacą raj Bezmiernegoblasku |
Shôkai Mandara jest teoretycznie czymś pośrednim pomiędzy Taima i Chikô, ale tak naprawdę jest niewiele bardziej skomplikowana od tej ostatniej. Jej charakterystyczną cechą są dwa mosty w architekturze za Amidą. Jej kopie znajdują się dziś między innymi w świątyni Jôdo-ji w Nara oraz w Shôkô-ji w Kyôto.
W późnym okresie Heian nie tylko malowano obrazy mające przedstawiać Kraj Bezmiernegoblasku, budowano także świątynie wzorowane na owych mandalach Amidy. Najbardziej znaną z nich jest Byôdo in w Uji w pobliżu Kyôto, świątynia zakonu Tendai. Zbudował ją w 1053 roku Fujiwara Yorimichi, regent cesarza, i do dziś jest dobrze zachowana. Główny pawilon stoi na wyspie pośrodku lotosowego stawu. Pawilon jest piętrowy, co w średniowiecznej Japonii było rzadkie, ale zgodne ze wskazaniami sutry. Pośrodku pawilonu stoi złocony posąg Amidy prawie trzymetrowej wysokości. Wewnątrz posągu znajduje się mały postumencik w kształcie lotosu, na owym lotosie położony jest dysk, na którym wypisana jest wielosylabowa mantra. W pawilonie znajduje się także dziewięć obrazów przedstawiających dziewięć sposobów, w jaki Amida wita nowonarodzonych; są to te same sceny, które w Taima Mandara są w rzędzie u dołu. Taka scena powitania przez Bezmiernyblask nazywa się po japońsku Amida Raigô.
Epoka Kamakura to epoka samurajskich wojen, czasy zręcznego obcinania głów i rozcinania brzuchów. To również epoka feudalnych włości wielkich klasztorów, których bronili ćwiczący się w sztukach walki mnisi. Epoka fałszywej nauki, tak właśnie jak to pisał chiński mnich Shandao. Niektórzy już wówczas zdawali sobie z tego sprawę. W 1175 roku mnich z góry Hiei, imieniem Hônen, pod wpływem lektury pism Shandao zaczął głosić, że w epoce fałszywej nauki praktyki tantryczne i tym podobne do niczego dobrego nie doprowadzą. Wszystkie te praktyki bez szczerej wiary są pustą indoktrynacją. Do prawdziwej wiary może doprowadzić nembutsu, czyli praktyka wzywania imienia Bezmiernegoblasku. To wezwanie, jeśli wypowiedziane z czystym sercem, pozwala otworzyć się na działanie "innej mocy". Owa "inna moc" (zwana po japońsku tariki) jest w każdym człowieku, zazwyczaj głęboko ukryta; jest ona tam dlatego, że Takprzeszedł Bezmiernyblask złożył kiedyś ślub że ona tam będzie. Zazwyczaj jest ukryta, bowiem przesłania ją "własna moc" (zwana po japońsku jiriki), ale każdy może się otworzyć na jej działanie, niezależnie od tego czy jest żebrzącym mnichem, czy ojcem sześciorga dzieci.
Takie podważanie autorytetu klasztornych instytucji nie było w smak tkwiącym po uszy w schyłkowej epoce fałszywej nauki mnichom z góry Hiei. Hônen był człowiekiem o łagodnym usposobieniu, niezbyt skorym do otwartych konfrontacji. Na zarzut, że podważa wartość buddyjskiego zakonu odpowiadał, że choć nembutsu jest najważniejsze, to jednak buddyjskie zakonne śluby nie są bezużyteczne. Powiadał, że "Nawet grzeszników Amida wyzwoli, o ileż bardziej cnotliwych". Sam zresztą przestrzegał zakonnych ślubów, pozostawał w celibacie i nigdy oficjalnie nie opuścił zakonu Tendai. Tym niemniej przy głównych tezach swego nauczania pozostawał uparcie i próby łagodzenia konfliktów nie uchroniły go przed prześladowaniami: choć początkowo cieszył się respektem cesarza, w wyniku mnisich intryg został w końcu zesłany do odległej prowincji na zachodzie i dopiero przed śmiercią pozwolono mu wrócić do stolicy.
Główny uczeń Hônena, imieniem Shinran, był znacznie mniej skłonny do wszelkich ceregieli. Aby nie było wątpliwości że nie ma zamiaru dyskutować z wielce uczonymi interpretatorami sutr (nawiasem mówiąc on sam studiował dwadzieścia lat na górze Hiei zanim został uczniem Hônena), przyjął on imię Gutoku, co znaczy "głuptasek". Sformułowanie Hônena zgrabnie przerobił na: "Nawet cnotliwych Amida wyzwoli, o ileż bardziej grzeszników", co oczywiście nie było pochwałą grzechu, lecz demaskacją grzechu pychy. Nawracający się grzesznik posiada jedną cechę absolutnie konieczną do prawdziwej wiary: pokorę, której nierzadko brakuje zadowolonym z siebie "cnotliwym". Shinran nie tracił czasu na zjednywanie sobie pozerów i hipokrytów. Na przykład fałszywych celibatariuszy. Nie miał on nic przeciw prawdziwemu głębokiemu celibatowi, ale pozorny celibat grożący w najlepszym razie natręctwami myślowymi, a w gorszym rozpustą lub zboczeniami seksualnymi, jest z pewnością barierą na drodze do prawdziwej wiary. Nie jest natomiast barierą małżeństwo: sam Shinran ożenił się i miał sześcioro dzieci. A z drugiej strony to nie moralność prowadzi do wiary, lecz odwrotnie: moralność wynika z wiary. Kto choć raz w życiu z prawdziwie głęboką wiarą wezwał imienia Bezmiernegożywota, otworzył się na działanie "innej mocy", ten już potem będzie unikał złych czynów, które są zawsze wynikiem działania "własnej mocy".
Bowiem wezwanie z prawdziwie głęboką wiarą imienia Bezmiernegoblasku oczyszcza z grzechów. Zgodnie z buddyjską nauką dawne złe czyny powodują, że popełnia się nowe złe czyny. Działa tu prosty mechanizm, na przykład odwet tych, których skrzywdzono powoduje chęć kolejnego odwetu - jest to zaklęty krąg. Ale jakże popełniać zło, mścić się itd. - ze świętym imieniem na ustach? A ktokolwiek choć raz w życiu wezwał Imienia z prawdziwie głęboką wiarą, ten rozumie istotę zła i nie będzie chciał go popełniać. Taki ktoś już się urodził w Czystej Ziemi. To urodzenie się w Czystej Ziemi już za życia nazywa się po japońsku gensô, w odróżnieniu od odrodzenia po śmierci, zwanego ôsô. Sama Czysta Ziemia zwie się po japońsku Jôdo i tym mianem nazywa się zwykle zapoczątkowany przez Hônena nurt w buddyźmie.
Higashi Honganji w Kyoto |
Szkoła Shin cieszyła się ogromną popularnością wśród ludu, natomiast inne zakony uważały ją za heretycką. Jej świątynie były napadane i palone. Główna świątynia szkoły, zwana Hongan-ji, była kilkakrotnie niszczona i odbudowywana w nowym miejscu. Bywało, że główny opat zakonu, zamiast rezydować we wspaniałej świątyni, pielgrzymował po kraju jako wędrowny kaznodzieja. Takim był żyjący w piętnastym wieku Rennyô Shônin, potomek Shinrana przywabiający tłumy słuchaczy i uważany za "drugiego założyciela". A w ciągu wieków wielu wyznawców, często prostych ludzi, niepiśmiennych, uznawano za myôkônin, czyli tych, którzy już na ziemi urodzili się w Czystej Ziemi. Już w tym życiu nieznane jest im pojęcie własności, przyjemności, cierpienia, nie znają pojęcia zmagania, sporu i sprzeciwu, za to pełni są dobrej myśli, troskliwej myśli, myśli wiodącej na drugą stronę...
Więcej na temat sztuk Japonii w mojej książce "CZARKA GORZKIEJ HERBATY"
No comments:
Post a Comment