Malowany meczet w Tetowie |
Ściany malowanego meczetu w
Tetowie wyglądają, jakby je kto obwiesił dywanami. Drzwi są
zamknięte i nie możemy tam wejść. Ten meczet jest słynną
atrakcją miasta, ale my szukamy tekke, miejsca zgromadzeń
derwiszów. Jak tam dojechać? Pytamy o drogę mężczyznę
szukającego czegoś w koszu na śmieci. Mężczyzna nam wyjaśnia,
to tylko dwie ulice dalej. Uśmiech ma tak spokojny, jakby to on sam
był derwiszem.
Jedziemy te dwie ulice dalej.
Aneta kiedyś już tam była, dawno temu, kiedy jeszcze istniała
Jugosławia. Wtedy w tym miejscu była stylowa restauracja, bo
komuniści znacjonalizowali tekke (czyli odebrali je derwiszom) i
zrobili tam restaurację. Aneta była tam kiedyś na jakimś
rodzinnym weselu. Teraz restauracji tam nie ma, otoczony murem teren
jest zaniedbany, trawniki niekoszone. Wszedłszy zobaczyliśmy tam
grupę ludzi, wśród nich pannę młodą świetnie się prezentującą
w białej sukni na tle wiosennej zieleni, harmonizującą z
ośnieżonymi wierzchołkami gór.
„Czy
są tu gdzieś derwisze?” pytamy. „Owszem, są. Ich główny baba
mieszka w tym domu”, odpowiada mężczyzna z nalaną twarzą i
muzułmańską brodą. „On zaraz będzie szedł do tamtego budynku,
idźcie tam, to go spotkacie.” Dom baby zbudowany jest z krzywych
belek, wygląda jakby miał kilkaset lat. Po chwili baba w szarym
ubraniu i czapeczce derwisza przechodzi we własnej osobie.
Podchodzimy do niego, zagadujemy.
„Co
chcecie wiedzieć?”
„Kim
są Bektaszi? Czym się różnią od innych derwiszów? Czy można
wziąć udział w medytacji?”
„Chodźcie.”
Baba prowadzi nas do budynku po
drugiej stronie podwórza, sadza za stołem. Na ścianach wiszą
portrety brodatych mężczyzn, zapewne derwiszów. Wśród nich
zdjęcie kobiety, natychmiast rozpoznawalne - jest to najsłynniejsza
w świecie Albanka, w dodatku urodzona w Skopje.
„W
medytacji mogą brać udział tylko ci, którzy przeszli inicjację.
Do zakonu Bektaszi mogą wejść i kobiety i mężczyźni, panuje
całkowita równość, tyle że kobiety nie mogą być
przewodnikami.”
„To
jest mój przewodnik duchowy, obecny dedebaba, głowa zakonu
Bektaszi. Mieszka w Tiranie. Przewodnikiem całego zakonu może być
tylko mężczyzna żyjący w celibacie. Ja bym nie mógł, bo mam
żonę, więc moja miłość jest rozdzielona. Przewodnik całego
zakonu musi mieć całą miłość skierowaną ku Bogu. Do zakonu
teoretycznie może wstąpić każdy, ale tak naprawdę nie każdy.
Sunnici chcą, żeby wszyscy byli sunnitami i żeby wszyscy robili to
samo, ale do Bektaszich mogą wejść tylko ludzie o odpowiednim
charakterze. Sprawdzamy najpierw, czy ktoś ma charakter zająca,
lisa czy lwa. Po trzykroć zachęcamy: przyjdź, przyjdź, przyjdź.
Po trzykroć przypominamy: bądź szczery. Za czwartym razem mówimy:
nie wracaj. Bez szczerości nie można być derwiszem. A nominalna
religia ma drugorzędne znaczenie. Spójrzcie na to zdjęcie: Matka
Teresa pośród portretów derwiszów. Ona była katoliczką, ale
robiła to, co powinien robić derwisz. Jakie znaczenie ma tu
zewnętrzna religia? Bóg jest jeden, a wszyscy ludzie są braćmi.
„Tutejsze
tekke powstało w szesnastym wieku, kiedy przybył tu derwisz o
imieniu Ali Baba, szwagier Sulejmana Wspaniałego. Jego uczniowie
zbudowali to tekke i byliśmy w tym miejscu przez stulecia, dopiero
komuniści nam to miejsce odebrali. Budynki są zabytkowe, więc w
czasach komunizmu zrobiono tu restaurację. W Albanii było jeszcze
gorzej, sam dedebaba i kilku najbardziej znanych derwiszów zostało
rozstrzelanych. Ale spotkania nadal się odbywały, tylko w
prywatnych domach. W czasie ceremonii udawano rodzinne przyjęcie,
jeśli wchodziła policja, to na stole pojawiała się wódka i było
wesele albo imieniny.
„Bektaszi
nie unikają alkoholu. Sunnici zakazują alkoholu zupełnie, ale
Bektaszi nie, jeśli człowiek panuje nad alkoholem, to alkohol nie
jest wrogiem. Może być nawet użyteczny, bo przy alkoholu wychodzi
na jaw prawdziwy charakter człowieka.
„Kiedy
skończył się komunizm, odzyskaliśmy to miejsce, ale naszymi
adwersarzami są nie tylko komuniści. Niedawno skrajna grupa
sunnitów weszła tu z bronią w ręku i zajęła meczet.
Widzieliście tego człowieka z czarną brodą na dziedzińcu? To
właśnie jest mój adwersarz.
Portret Matki Teresy na ścianie tekke w Tetowie |
W czasie naszej rozmowy
przychodzą jacyś faceci w czarnych garniturach, jeden z nich ma
wielki aparat fotograficzny. Derwisz jest bardzo fotogeniczny, więc
Aneta też pyta, czy parę zdjęć może zrobić. Nie ma sprawy, więc
Aneta strzela zdjęcie za zdjęciem, sesja portretu podwójnego. Nie
zgadniecie, który z nas jest starszy (ja, o dwa tygodnie).
A wspólny język? Derwisz jest
Albańczykiem, ale urodzonym w Macedonii, zna więc tutejszy język.
Aneta – rodowita Macedonka – może tłumaczyć. Ale chwilami
derwisz odzywa się mocno łamaną niemczyzną. Mówi, że w latach
osiemdziesiątych pracował w Niemczech i trochę się nauczył.
Pracował w Niemczech? Ja też
wtedy byłem w Niemczech i też pracowałem. Byli tam wtedy jacyś
Jugosłowianie (wtedy istniała jeszcze Jugosławia). Może któryś
z nich był Albańczykiem? I może nawet derwiszem?
Na koniec dostajemy
błogosławieństwo. Nie jest to bynajmniej byle krzyżyk machnięty
nad głowami. Błogosławieństwo baby derwisza trwało kilka minut,
w czasie których trzymał nas za ręce, trajkotał coś po arabsku,
kilkakrotnie na nas chuchnął i dał do zjedzenia cukiereczki. Ale
jakie to było błogosławieństwo nie wyjaśnił.
Jeszcze tego samego wieczoru
jechaliśmy dalej na południe autostradą Matki Teresy, przez góry.
Skończył się komunizm, była wiosna, tylko na dalekich szczytach
jeszcze śnieg. A ta Matka Teresa najwyraźniej popularna w
Macedonii. Wprawdzie nie Macedonka tylko Albanka, nie prawosławna
tylko katoliczka, ale czy to ważne? Jest to najsłynniejsza na
świecie osoba urodzona na terenie tego kraju. Wszyscy się tu z nią
identyfikują, jej imieniem nazywa się autostrady i nawet derwisze
pośmiertnie włączają ja do swego grona.
Który z nasz starszy? |